niedziela, 12 lutego 2012

~ 2 ~

Biegłam ile sił w nogach, aby znaleźć się tam jak najszybciej. Jestem. Szpital. Szybkim krokiem podeszłam do recepcji. Zdyszana i poddenerwowana zapytałam się gdzie leży Peter Smith. Pielęgniarka odpowiedziała mi miłym głosem "Pokój 120. Drugie piętro". Podeszłam do windy i wciśnęłam szybko guzik. Po trzech sekundach drzwi otworzyły się. Szybko wbiegłam do środka i nacisnęłam guzik "2" cicho mówiąc do siebie "szybciej, szybciej".
115, 116, 117, 118, 119, 120. Z owego pokoju właśnie wybiegł lekarz. Zapytałam się co się stało, a ten tylko mruknął "Jest w ciężkim stanie". Usiadłam na krześle. Łzy powoli spływały po moich policzkach. Przypominałam sobie każdą chwilę spędzoną z nim. Siedziałam tam już dobrą godzinę. Powoli wyczerpywałam zapasy swoich łez. Teraz patrzyłam się pustym wzrokiem na drzwi windy. Co chwilę ktoś wychodził z niej. Czy to jak mniemam rodzina z kwiatami i owocami czy lekarze i pielęgniarki. Drzwi dalej się otworzyły. Stał w nich wysoki chłopak. Jego mięśnie pracowały z każdym jego ruchem. Na nosie miła ciemne okulary, które właśnie zdjemował. Jego burza ciemnych, kręconych włosów przysłaniała jego czoło. Szedł w moją stronę. Patrzyłam się w niego. Zauważył, że ktoś się na niego wgapia. Skierował swój wzrok na mnie. Jego mocno zielone oczy przejżały mnie. Było w nich widać łzy, miłosć, żal, smutek. "Musiał kogoś stracić" pomyślałam. Zniknął za zakrętem.

*Harry*

To nie mogło się stać z niczego. Przecież to niemożliwe. Stojąc w windzie rozmyślałem nad tym co się właśnie stało. Łzy skapywały na brąząwą podłogę. Usłyszałem ciche pikanie. Jestem na drugim piętrze. Szybko przetarłem łzy z moich policzków i ruszyłem ku jej pokoju. Idąc poczułem czyjś wzrok na sobie. Spojrzałem dookoła. Na krześle siedziała skulona brunetka. Widać, że także płakała. Patrzyła się na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Miała takie delikatne rysy twarzy. Była śliczna. Chętnie bym się z nia spotkał i poznał ją. "Nie, Styles co ty robisz? Jak możesz teraz o tym myśleć" skarciłem się w myślach. Skręciłem w prawo. Jednak w głebi serca miałam nadzieję, że ją jeszcze kiedyś spotkam.


*Aria*

- Niestety pan Peter zmarł dziesięć minut temu. Robiliśmy co w naszej mocy. - oznajmił nam lekarz. Doznałam szoku. Upadłam na kolana i zaczęłam szlochać. Mama Peter'a przytuliła mnie i także ze mną płakała. Pewnie zapytacie się mnie co mu się stało? Miał wypadek. Jechał na deskorolce. Nie zauważył zbliżającego się tramwaju. Wpadł pod niego. Miał mocne wstrząśnienie mózgu i liczne obrzęki wewnętrzne. Stracił dużo krwi.

*2 dni później*

Pogrzeb Petera za dwie godziny. Siedziałam na parapecie i patrzyłam na drzewo. Wiatr strącał z niego suche liście. Od śmierci mojego chłopaka nie wyszłam z pokoju. Moja mama przynosiła mi jedzenie, bo i tak wiedziała, że nie zejdę na dół normalnie zjeść posiłek przy stole z resztą rodziny. Chociaż i tak nie jadałam za wiele. Nic niemogło mi przejść przez gardło. Spencer codziennie ze mną siedziała po pięć, sześć godzin. Wypłakiwałam jej się, ona mnie przytulała. Mówiła, że będzie wszystko dobrze. Na początku jej nie wierzyłam. Jak może być dobrze skoro twoja największa miłość właśnie umarła? Lecz z każdym dniem wierzyłam, że może być dobrze, że się wszystko prędzej czy później ułoży. Rozmyślałam tak chwilę. Zorientowałam się, że trzeba się ubrać. Na wieszaku wisiała już przygotowana czarna sukienka do kolan. Na podłodze stały czarne szpilki, na łóżku leżała czarna torebka i bielizna. Mozolnie zeszłam z parapetu, chwyciłam bieliznę i weszłam do łazienki, zamykając ją. Wzięłam szybki prysznic. Założyłam bieliznę, a następnie sukienkę. Zaczesałam włosy w wysoki kok i lekko podkreśliłam oczy. W jedną rękę wzięłam kopertówkę, a w drugiej buty. Zeszłam na dół. Pierwszy raz od jakiegoś czasu. Usiadłam na kanapie w salonie. Barkowało mi tego. Oglądania jakichś drunych kreskówek czy komedii romantycznych. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że muszę wyjść z domu. Bałam się, że ludzie będą się na mnie cały czas patrzeć i obgadywać za plecami. "Zrobię to dla mojego Peter'a" pomyślałam biorąc głęboki wdech. Łzy satnęły mi już w oczach.
- No to jak córciu. Jesteś gotowa? - mama usiadła koło mnie patrząc mi w oczy.
- Chyba tak. Zdecydowanie tak. - powiedziałam i starałam się lekko uśmiechnąć.
Wyszliśmy. Słońce mocno świeciło. Tato odpalił auto, a my z mamą wsiadłyśmy do niego. Podczas drogi nikt się nie odzywał jedynie radio leciało w tle.


*3 godziny później*

Nareszcie się wszystko zakończyło. Właśnie siedziałam u siebie w pokoju i słuchałam dołujących piosenek. Jak zwykle myślałam o całym moim życiu. "Spencer dzwoni" przeczytałam komunikat z mojego telefonu. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo? - mój głos drżał niesamowicie.
- Aria? Wszystko dobrze? - zapytała się spokojnym głosem
- Jak zawsze.
- Co robisz?
- Nic. Co niby miałabym robić?
- Aria! Nie możesz wiecznie siedzieć w swoim pokoju i wylewać morze łez! Powinnaś wyjść spotkać się z nami. Nie od razu bedzie dobrze, ale musisz się starać! - wybuchła. Wiedziałam o tym. Kiedyś musiałam wyjść z moich czterech ścian i żyć dalej tak jakby nic się nie stało.
- Może wyjdziesz z nami jutro do kina? - zapytała niepewnie.
- Muszę się zastanowić. Jakby co napiszę. - odpowiedziałam cichym głosem.
- Dobrze. Muszę kończyć. Trzymaj się. - zakończyła naszą rozmowę.
Może to właśnie ten moment. Może teraz powinnam zacząć żyć między ludźmi. Raz się żyje.

No to kiedy ten wypad do kina? :)

Chwilę wahałam się przy "Wyślij" lecz zrobiłam to. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź po niecałej minucie dostałam wiadomość.

Przyjdę po ciebie o 16 <3 Cieszę się, że się zgodziłaś :)

Mimowolnie na mojej twarzy zwitał uśmiech. Położyłam się na łóżku i już myślałam jak jutro będzie. Po kilku minutach zasnęłam.

_________________________________________

Za wszelkie błędy przepraszam, ale nie byłabym w stanie ich poprawiać, bo audycja Lou za bardzo mnie rozprasza ^^

Zapraszam do opinii. Może napiszecie mi co powinnam zmienić czy wszystko jest do niczego.

Całuję, Magda xxx

poniedziałek, 6 lutego 2012

~ 1 ~

*słoneczna sobota - jesień - około godziny 15*

- Czy ty jetsteś normalny? - zapytałam ze smiechem Peter'a.
- No co? NIe chcesz ze mną jechać? - zapytał ze smutkiem w oczach.
- Kochanie, nie patrz tak na mnie - pogłaskałam go po policzku - Pewnie i tak nie będę mogła, bo rodzice się nie zgodzą - powiedziałam ze smutkiem.
- Przynajmniej się zapytaj!
- No dobrze, dobrze.
W tym momencie dostałam sms'a od mamy, żebym już wracała, bo ma mi coś ważnego do przekazania. Pożegnałam się z misiaczkiem i ruszyłam do domu. Po drodze wstąpiłam do sklepu i kupiłam sobie chipsy, ponieważ miałam zamiar pooglądać jakiś film.

- Hej mamo! Już jestem! - krzyknęłam zamykając drzwi.
- Jesteśmy w salonie.
Weszłam do słonecznego pokoju. Na kanapie siedziała mama uśmiechnięta od ucha do ucha i tato oglądający tlewizję. Mama chwyciła pilota i nacisnęła czerwony guzik co spowodowało dziwną minę taty.
- Usiądź. Mamy Ci coś ważnego do powiedzenia. - wskazała miejsce naprzciwko nich.
- Też chciałabym z wami o czymś porozmawiać. - poinformowałam ich siadając na wyznaczone miejsce.
- Pozwolisz, że my pierwsi?
- Oczywiście, słucham.
- No więc, pamiętasz jak byłaś mała prosiłaś Świętego Mikołaja o młodszą siostrzyczkę lub braciszka? - zapytała nie pewnie.
- Tak. - uśmiechnęłam się życzliwie.
- Twoje życznie się spełniło! - mama krzyknęła wstając i przytulając się do mnie. Oszołomiałam. Mama w ciąży!? To niemożliwe.
- A ty co nam chciałaś powiedzieć? - z przemyśleń wyrwał mnie głos ojca.
- Ja? A no tak. No, bo jest taka sprawa. Peter mi zaproponował wyjazd do Paryża na miesiąc. Chciałam się zapytać o zgodę. - popatrzyłam niepewnie na rodziców.
Mina rodziców była niezadawalająca.
- Aria, mama jest w ciąży. To chyba nie za odpowiedni czas na taki wyjazd. - tato popatrzył na mnie znad swoich okularów.
- Rozumiem. W takim razię muszę się spotakć z Peter'em i mu to powiedzieć będę na kolację.
Ucałowałam rodziców i wybiegłam na ulicę, pisząc sms do Peter'a informując go o spotkaniu za 10 minut w parku.


Peter siedział już na "naszej" ławce. Gdy mnie zobaczył wstał i podszedł do mnie. Pocałował mnie w policzek i usiedliśmy na ławce.
- I jak możesz jechać? - spytał z entuzjazmem.
- Peter, słuchaj - zaczęłam chwytając jego dłoń - dopiero sie dowiedziałam, że moja mama jest w ciąży. Sam wiesz w takiej sytuacji nie ma o czym mówić. - uśmiechnęłam sie lekko  do niego.
- To nawet nie zapytałaś się o to? - chłopak rzucił na mnie rozczarowane spojrzenie.
- Zapytałam się, ale sam tata stwierdził że to nie jest odpowiedni czas na taki wyjazd.
- Szkoda. Bardzo chciałem tam z Tobą jechać. W końcu to miasto miłości - uśmiechnął się pokazując przy tym swoje słodkie dołeczki w policzkach.
- Wiesz co? Mam pomysł. Może ty tam pojedziesz zrobisz zdjęcia i zdasz mi relację z tego jak tam było i następnym razem pojedziemy razem? - zapytałam z iskierkami w oczach.
- Okej. Dobry pomysł. - uśmiechnął się.
- Kiedy masz samolot? - zapytałam patrząć na ekran telefonu w celu sprawdzeniu która jest godzina.
- Jutro o 15.30 przyjdziesz?
- Pewnie! Co to za pytanie? - popatrzyłam na niego ze śmiechem. Złapał mnie za talię i zaczął gilgotać. Zaczęłam się przeraźliwie śmiać i wyrywać. Ludzie patrzyli na nas jak na wariatów. Nam to nie przeszkadzało. Liczylismy się tylko my. Biegaliśmy za sobą śmiejąc się. Naszą zabawę przerwał telefon od mamy Peter'a. Musiał wracać do domu, bo jego mama panikowała, że się nie zdąrzy spakować.

Weszłam do domu, sciągnęłam moje trampki, podeszłam do kuchni po cos zimnego do picia i wyszłam po schodach do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zdjęcie stojące na komodzie nocnej obok łóżka. Byłam tam ja i Peter. Pamiętam to dokładnie. To było drugiego września. Poszłyśmy ze Spencer do Disneylandu. Spens poszła po milkshaka a ja siedziałam na ławce. Gdy wstawałam jakiś chłopak wjechał we mnie deskorolką. Upadliśmy. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Tą chwilę przerwała Spencer, która satała nad nami i chrząkała znacząco. Wsatliśmy i się przedstawiliśmy. Okazało się, że Peter to równy gość i spedziliśmy ten dzień z nim. A zdjęcie było zrobione pod moim domem, jak się żeganliśmy. Chciałabym powrócić do tamtych czasów.
Sięgnęłam po laptopa i puściłam swoje ulubione piosenki i zaczęłam przeglądac różne portale plotkarskie i społecznościowe. Gdy wszystko ogarnęłam wyłączyła laptopa i zeszłam na dół pooglądać telewizję. Siedząc w salonie rozmwiałam z mamą. Pytała sie mnie kiedy Peter leci do Paryża i takie tam.

*Ranek następnego dnia*

Wstałam. Nie wiem jak to zrobiłam. Położyłam się wczoraj o 3 nad ranem, bo oglądałam anime. Musze sprężać, bo nie zdążę do szkoły. Szybko umyłam się i ubrałam swoje czerwone rurki i bluzkę z flagą Wielkiej Brytani. Włosy spięłam w kucyka. Pomalowałam się lekko i zeszłam na dół na śniadanie. Po całym domu roznosił się wspaniały zapach jajecznicy z cebulką i szczypiorkiem. Usidłam przy stole. Przywitałam się krótkim "Dzień dobry". Tata jak zwykle zaciekle czytała gazetę, a mama stała przy blacie kuchennym i kończyła robić śniadanie. Wzięłam pierwszą lepszą gazetę, aby zabić czas czekając na jajecznice. Okazało się, że był to miesięcznik, który moja mama kupowała namiętnie. Przewróciłam kilka pierwszych stron reklam i natrafiłam na spis treści. Pełen był różnych skandali, nowości muzycznych, telewizyjnych czy modowych. Przeleciałam wzrokiem całość. Zaciekawił mnie jeden z artykółów. Przewróciłam na daną stronę. "Lubi starsze, czy to tylko dla pokazu?". Przed oczmi ukazał mi się wielki nagłówek a obok zdjęcia jakiegoś chłopaka i kobiety. Przeczytałam kawałek. To był Harry Styles i Caroline Flack. Nie znałam ich. Po głębszych wczytaniu się w artykół dowiedziłam sie, że chłopak śpiewa w zespole One Direction i ma , a kobieta jest prezenterką telwizyjną. Szczerze mówiąc różnica wieku była duża. Moim zdaniem w zwiąkach nie powinno tak być, ponieważ wtedy partnerzy się kłócą. Z przemyśleń wyrwała mnie mama podając mi talerz z porcją  jajecznicy oraz z kromką chleba. Obok postawiła herbatę. Zasiadła przy stole, tato odłożył gazetę i zaczęliśmy jeść. Uwinęłam się w dwadzieścia miniut. Odstawiłam naczynia do zlewu. Weszłam na górę po schodach, chwyciłam swoją torbę i zbiegłam na dół. Porzegnałam się z rodzicami, ubrałam swoje czerwone trampki i niebieską bojsbolówkę i ruszłam w drogę do szkoły.


Pierwsze mieliśmy historię. Znienawidzony przedmiot przeze mnie. Na ławce pod klasą czekała już na mnie Spencer. Podeszłam do niej i dałam jej buziaka w policzek na powitanie.
- Hej. Jak tam Peter? - poruszła dziwnie brwiami przez co dostałyśmy atak śmiechu.
- Chciał abym z nim pojechała do Paryża. - powiedziałam spuszczając głowę.
- Zgodziłaś się? - zapytała z ciekawością.
- Ja bym pojechała, ale rodzice...
- Jaki był powód? - spytała marszcząc czoło.
- Moja mama jest w ciąży, a w takim przy... - nie dane mi było skończyć, bo Spenc zaczęła się drzeć "Będę ciocią!". Skakała, piszczała, biegała. Cieszyła się chyba jeszcze bardziej niż ja. NIe żebym nie była szczęśliwa z tego powodu, ale ona... ona zawsze była taka szalona i w ogóle. Dzwonek zadzwonił. Spenc się uspokoiła, ale banan z buzi jej nie schodził. Weszliśmy do klasy, gdzie siedziała już pan Dave. Usiadliśmy na swoich miejscach, a nauczyciel podszedł do tablicy i zaczął pisać temat. Poczułam wibracje w kieszeni. Sięgęłam po telefon. Sms od mamy. Otworzyłam widomość i szybkim biegiem udałam się do szpitala. Mama napisała mi, że Peter miał ciężki wypadek i leży w szpitalu w stanie krytycznym.

____________________________________________________

Za wszelakie błędy przepraszam!

No to tak. Mój blog o One Direction. Początek jak zawsze nie ciekawy, ale rozkręci się :D
Mam nadzieję, że się podoba :)
Mój twitter : @1D_magda
Proszę o opinię
Do zobaczenia : >

wtorek, 31 stycznia 2012

Bohaterowie


Aria Wright (17 l.)

Niska dziewczyna o intensywnie czekoladowych oczach. Nie za dobrze się uczy. Uwielbia skate park i zespoły rockowe. Spotyka się Peter'em. Jest on jej pierwszą wielką miłością. Czy będzie im dane przeżyć całe życie?


Spencer Craven (17 l.)
Przyjaciółka Arii. Ma najwyższą średnią w szkole. Nigdy nie przeżyła swojej pierwszej miłości. Czy zmieni się to w najbliższym czasie?



Harry Styles (17 l.)

Wysoki chłopak ze słodkimi loczkami. Jego najlepszymi przyjaciółmi są Liam, Louis, Zayan i Niall. Poznali się     na spotkaniu utalentowanych nastolatków, organizowanych co tydzień w teatrze w Londynie. Miał wiele dziewczyn.


Zayn Malik (18 l.)

Muzułmanin o czarujących oczach. Przyjaźni się z Liamem, Louisem, Niallem i Harrym. Najstarszy z przyjaciół. Jego ukrytym talentem jest rysowanie. Jego ideałem dziewczyny jest zielonooka, inteligentna blondynka. 


Liam Payne (17 l.)

Jak był mały chorował na białaczkę. Przyjaźni się z Louisem, Harrym, Niallem i Zayanem. Jego dziewczyną jest Hanna. Bardzo jej oddany. Ma śliczne czekoladowe oczy. Najrozsądniejszy z przyjaciół.


Niall Horan (17 l.)

Intensywnie niebieskooki blondyn z pochodzenia jest Irlandczykiem. Jego przyjaciółmi są Harry, Louis, Liam i Zayan. Potrafi rozśmieszyć każdego. Oprócz śpiewania kocha grać na gitarze. 


Louis Tomlinson (17 l.)

Jednym słowem możne go określić jako duże dziecko. Lubi dokuczać każdemu. Przyjaźni się z Harrym, Naillem, Liamem i Zayanem.  Ma niesamowity wokal. Zakochał się w pewnej dziewczynie. Nie chce wyjawić jej imienia.